niedziela, 18 grudnia 2011

Mój dzień w książkach



 Lirael na swoim blogu zaproponowała fantastyczną zabawę : Mój dzień w książkach

Poczytajcie sobie zasady, a potem - opiszcie  swój dzień :)




A oto moja wersja :




Zaczęłam dzień z Marthą F.
W drodze do pracy zobaczyłam Nos Edwarda Trencoma
i przeszłam obok Cmentarza w Pradze,
żeby uniknąć Nieświadonych błędów naszego życia  ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy Wielkim domu.
W biurze szef powiedział: Czekaj na odpowiedź
i zlecił mi zbadanie Skąd wieje wiatr.
W czasie obiadu z Różą Sewastopola
zauważyłam Abaddona
pod Nieoswojoną ziemią .
Potem wróciłam do swojego biurka W komnatach Wolf Hall .
Następnie, w drodze do domu, kupiłam Lampę Aladyna
ponieważ mam Wypalone cienie
Przygotowując się do snu, wzięłam Niewinność zagubioną w deszczu
i uczyłam się Pływać ,
zanim powiedziałam dobranoc Minotaurowi .

Ponieważ nie wszystkie przeczytane pozycje opisuję na blogu, niektóre pozwoliłam sobie zalinkować  do Lubimy Czytać.


Zatem tak wygląda mój dzień w książkach :)

Zachęcam serdecznie do przyłączenia  się do zabawy. Jestem niesamowicie ciekawa, jak taki dzień wygląda u Was :))


9 komentarzy:

  1. Bardzo Ci dziękuję za udział w zabawie. Twój tekst bardzo mi się podoba, połączenie lampy i cieni kapitalne! Mam nadzieję, że udało Ci się zbadać, skąd wieje wiatr. :)
    Bardzo żałowałam, że nigdzie nie udało mi się wcisnąć "W komnatach Wolf Hall", Tobie to wyszło wyśmienicie. Bardzo subtelna i zmuszająca do refleksji opowieść!

    OdpowiedzUsuń
  2. :) nie bałaś się przechodząc koło cmentarza ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lirael - to ja dziękuję Tobie a podsunięcie świetnego pomysłu. Może wyrwie mnie on z takiego marazmu i kompletnego braku motywacji ( pomysłów?, weny?) do pisania, w który popadłam ostatnio
    :)

    Bibliofilko - w znakomitym towarzystwie Umberto Eco jako przewodnika nawet cmentarz nie jest dla mnie straszny :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjnie sobie poradziłaś z tym wyzwaniem,aż miło przeczytać:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Najciekawsze są dla mnie wstawki dotyczące tego, co powiedział szef. Czekaj na odpowiedz- dobrze, że nie Bóg zapłać (jak u jednej z blogowiczek), zawsze pozostawia to jakąś nadzieję, że odpowiedz będzie, i że będzie ona pozytywna :)
    Co do zniechęcenia i braku weny- mam podobnie. Po ogromnym przeżyciu na koncercie życia wszystko wydaje mi się szaro-bure i nudne. Czytać mi się nie chce, pisać o przeczytanych książkach także, zaległości i takie i siakie rosną, a do tego dopadło mnie choróbsko.
    Ale pocieszmy się, że może być tylko lepiej, wszak już tuż tuż najpiękniejsze święta w roku

    OdpowiedzUsuń
  6. Gosiu - :) w słowniku mojego szefa nie występuje pojęcie "Bóg", ale najważniejsze , że pojęcie "zapłać" jest mu znane :D
    Zupełnie nie dziwię się, że po takich wspaniałych wrażeniach trudno jest przestawić się na codzienność - znam to uczucie doskonale. Ale co przeżyłaś, widziałaś/słyszałaś - to Twoje i masz teraz co wspominać na długi, długi czas.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ci to wyszło!:D byle było więcej takich zabaw:D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie cenny i bardzo mile widziany, tak więc śmiało zapraszam do dzielenia się ze mną Waszymi myślami i odczuciami :)