sobota, 24 grudnia 2011

* * *


 I drzewa mają swą wigilię

I drzewa mają swą wigilię… 
W najkrótszy dzień Bożego roku, 
gdy błękitnieje śnieg o zmroku: 
w okiściach, jak olbrzymie lilie,
białe smereczki, sosny, jodły, 
z zapartym tchem wsłuchane w ciszę, 
snują zadumy jakieś mnisze 
rozpamiętując święte modły.
Las niemy jest jak tajemnica,
milczący jak oczekiwanie, 
bo coś się dzieje, coś się stanie,
coś wyśni się, wyjawi lica. 
Chat izbom posłał las choinki,
któż jemu w darze dziw przyniesie?
Śnieg jeno spadł na drzewa w lesie, 
dłoniom gałęzi w upominki. 
Las drży w napięciu i nadziei,
niekiedy srebrne sfruną puchy.
I polatują jak snu duchy… 
Wtem bić przestało serce kniei,
bo z pierwszą gwiazdą nieb rozłogów, 
 z gęstwiny, rozgarniając zieleń, 
wynurza głowę pyszny jeleń
  z świeczkami na rosochach rogów…

                                                      L. Staff



Zapach choinki, ciepły blask świecy odbity w kochających oczach, iskierki radości, życzliwość, życzenia płynące z najgłębszych zakamarków serc, wzruszenie, opłatek lśniący najczystszą bielą, symboliczne puste miejsce, które ma czekać na wędrowca a wszystko to, jak w wierszu Staffa - otoczone nimbem tajemniczości, magii, radosnego oczekiwania  - to jest dla mnie prawdziwy wymiar świąt, to są rzeczy najważniejsze i tak bardzo przeze mnie wyczekiwane przez cały rok. Życzę Wam, aby wszystko w tych dniu przebiegało tak, jak sobie wymarzyliście, aby otoczyła Was magia wigilijnej nocy, abyście poczuli tą niesamowitą siłę, ciepło i poczucie bezpieczeństwa jaką daje obecność przy nas osób najbliższych, przyjaciół. I aby uczucie to nie opuściło Was przez cały rok! Wesołych Świąt!



niedziela, 18 grudnia 2011

Mój dzień w książkach



 Lirael na swoim blogu zaproponowała fantastyczną zabawę : Mój dzień w książkach

Poczytajcie sobie zasady, a potem - opiszcie  swój dzień :)




A oto moja wersja :




Zaczęłam dzień z Marthą F.
W drodze do pracy zobaczyłam Nos Edwarda Trencoma
i przeszłam obok Cmentarza w Pradze,
żeby uniknąć Nieświadonych błędów naszego życia  ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy Wielkim domu.
W biurze szef powiedział: Czekaj na odpowiedź
i zlecił mi zbadanie Skąd wieje wiatr.
W czasie obiadu z Różą Sewastopola
zauważyłam Abaddona
pod Nieoswojoną ziemią .
Potem wróciłam do swojego biurka W komnatach Wolf Hall .
Następnie, w drodze do domu, kupiłam Lampę Aladyna
ponieważ mam Wypalone cienie
Przygotowując się do snu, wzięłam Niewinność zagubioną w deszczu
i uczyłam się Pływać ,
zanim powiedziałam dobranoc Minotaurowi .

Ponieważ nie wszystkie przeczytane pozycje opisuję na blogu, niektóre pozwoliłam sobie zalinkować  do Lubimy Czytać.


Zatem tak wygląda mój dzień w książkach :)

Zachęcam serdecznie do przyłączenia  się do zabawy. Jestem niesamowicie ciekawa, jak taki dzień wygląda u Was :))


środa, 7 grudnia 2011

Wielki dom - Nicole Krauss






   
Autorka "Wielkiego domu"  bardzo długo musiała nawiązywać ze mną nić porozumienia. Naprawdę długo. Przez dłuższy czas miałam problemy z przyswojeniem treści, z wtopieniem się w narrację, z przyjęciem rytmu. Krauss, niczym pająk, przygotowuje na czytelnika bardzo precyzyjną siatkę. I ja początkowo zagubiłam się w tej siatce, utknęłam w niej jak w prawdziwej sieci. Utkwiłam przytłoczona nadmiarem słów, postaci, niezrozumiałych zdarzeń, problemów, Zdań, które traciły sens, nim doczytałam je do końca.


 „Wielki dom” na początku przypomina bardziej zbiór opowiadań, niż powieść. Kilka nie związanych ze sobą historii, postaci. Londyn, Jerozolima, Nowy York. Pisarka Nadia, rodzeństwo Yoav i Leah - mające ze sobą więź wprost mistyczną, poeta Daniel Varsky – chilijski poeta prześladowany przez reżim Pinocheta, jeszcze jedna pisarka Lotte Berg – niosąca w sobie piętno przeżytego holokaustu, antykwariusz Weisz – usiłujący odszukać meble zrabowane jego ojcu przez nazistów, Aaron – ojciec dwóch synów mający bardzo skomplikowane relacje z młodszym z nich. I wplątany w to wszystko mebel – stare, ogromne biurko, " jakiś groteskowy, groźny potwór, panoszący się pod ścianą i spychający w kąt inne żałosne meble, zbite w kupkę, jakby emanowała z niego złowieszcza magnetyczna siła " . Być może kiedyś było własnością samego Garcii Lorki. To jednak rzecz niepewna. W każdym razie teraz stało się jedynym, ale tak bardzo namacalnym symbolem tego, co nieważkie i ulotne. Biurko zmieniające właścicieli, a każdego z nich bezpowrotnie naznaczające swoją obecnością.


 Mnogość bohaterów, historii, opowieści. Chaos. Ale okazuje się, że to chaos tylko pozorny – im bardziej zagłębiamy się w treść, brniemy dalej, tym więcej odkrywamy szczegółów, niuansów łączących te wszystkie tak na pozór oderwane  od siebie historie. Im głębiej wchodziłam w tekst, tym bardziej zauroczona byłam stylem, językiem, jakim operuje autorka. A przede wszystkim tym, jak doskonale, jak bardzo głęboko i drobiazgowo potrafi opisać wnętrze, skomplikowaną psychikę. To, co początkowo brałam za wadę – naprawdę niezauważalnie stało się zaletą. Oczywiście – dla wielu czytelników pozostanie to główną niedogodnością i wadą. Osobom ceniącym w książkach głównie akcję i szybkie tempo lektura przyniesie tylko zawód, rozczarowanie i nudę. Bo tych wyznaczników tutaj jak na lekarstwo. Myślę, że to pozycja dla naprawdę specyficznego odbiorcy, lubiącego pochylić się w skupieniu nad wątkiem tkanym przez autorkę, może nawet mającego na tyle czasu i chęci, aby do lektury powrócić, po to, by wiele spraw poukładać sobie na nowo, a także lepiej odczytać i głębiej zrozumieć zależności. I tylko taki czytelnik będzie w pełni zadowolony. Bo to lektura wielorazowego użytku. Bardzo rzadko już spotykana.

______________________


______________________

Nicole Krauss


"Wielki dom"


Świat Książki, Warszawa 2011, str. 328.

_______________________