sobota, 24 grudnia 2011

* * *


 I drzewa mają swą wigilię

I drzewa mają swą wigilię… 
W najkrótszy dzień Bożego roku, 
gdy błękitnieje śnieg o zmroku: 
w okiściach, jak olbrzymie lilie,
białe smereczki, sosny, jodły, 
z zapartym tchem wsłuchane w ciszę, 
snują zadumy jakieś mnisze 
rozpamiętując święte modły.
Las niemy jest jak tajemnica,
milczący jak oczekiwanie, 
bo coś się dzieje, coś się stanie,
coś wyśni się, wyjawi lica. 
Chat izbom posłał las choinki,
któż jemu w darze dziw przyniesie?
Śnieg jeno spadł na drzewa w lesie, 
dłoniom gałęzi w upominki. 
Las drży w napięciu i nadziei,
niekiedy srebrne sfruną puchy.
I polatują jak snu duchy… 
Wtem bić przestało serce kniei,
bo z pierwszą gwiazdą nieb rozłogów, 
 z gęstwiny, rozgarniając zieleń, 
wynurza głowę pyszny jeleń
  z świeczkami na rosochach rogów…

                                                      L. Staff



Zapach choinki, ciepły blask świecy odbity w kochających oczach, iskierki radości, życzliwość, życzenia płynące z najgłębszych zakamarków serc, wzruszenie, opłatek lśniący najczystszą bielą, symboliczne puste miejsce, które ma czekać na wędrowca a wszystko to, jak w wierszu Staffa - otoczone nimbem tajemniczości, magii, radosnego oczekiwania  - to jest dla mnie prawdziwy wymiar świąt, to są rzeczy najważniejsze i tak bardzo przeze mnie wyczekiwane przez cały rok. Życzę Wam, aby wszystko w tych dniu przebiegało tak, jak sobie wymarzyliście, aby otoczyła Was magia wigilijnej nocy, abyście poczuli tą niesamowitą siłę, ciepło i poczucie bezpieczeństwa jaką daje obecność przy nas osób najbliższych, przyjaciół. I aby uczucie to nie opuściło Was przez cały rok! Wesołych Świąt!



niedziela, 18 grudnia 2011

Mój dzień w książkach



 Lirael na swoim blogu zaproponowała fantastyczną zabawę : Mój dzień w książkach

Poczytajcie sobie zasady, a potem - opiszcie  swój dzień :)




A oto moja wersja :




Zaczęłam dzień z Marthą F.
W drodze do pracy zobaczyłam Nos Edwarda Trencoma
i przeszłam obok Cmentarza w Pradze,
żeby uniknąć Nieświadonych błędów naszego życia  ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy Wielkim domu.
W biurze szef powiedział: Czekaj na odpowiedź
i zlecił mi zbadanie Skąd wieje wiatr.
W czasie obiadu z Różą Sewastopola
zauważyłam Abaddona
pod Nieoswojoną ziemią .
Potem wróciłam do swojego biurka W komnatach Wolf Hall .
Następnie, w drodze do domu, kupiłam Lampę Aladyna
ponieważ mam Wypalone cienie
Przygotowując się do snu, wzięłam Niewinność zagubioną w deszczu
i uczyłam się Pływać ,
zanim powiedziałam dobranoc Minotaurowi .

Ponieważ nie wszystkie przeczytane pozycje opisuję na blogu, niektóre pozwoliłam sobie zalinkować  do Lubimy Czytać.


Zatem tak wygląda mój dzień w książkach :)

Zachęcam serdecznie do przyłączenia  się do zabawy. Jestem niesamowicie ciekawa, jak taki dzień wygląda u Was :))


środa, 7 grudnia 2011

Wielki dom - Nicole Krauss






   
Autorka "Wielkiego domu"  bardzo długo musiała nawiązywać ze mną nić porozumienia. Naprawdę długo. Przez dłuższy czas miałam problemy z przyswojeniem treści, z wtopieniem się w narrację, z przyjęciem rytmu. Krauss, niczym pająk, przygotowuje na czytelnika bardzo precyzyjną siatkę. I ja początkowo zagubiłam się w tej siatce, utknęłam w niej jak w prawdziwej sieci. Utkwiłam przytłoczona nadmiarem słów, postaci, niezrozumiałych zdarzeń, problemów, Zdań, które traciły sens, nim doczytałam je do końca.


 „Wielki dom” na początku przypomina bardziej zbiór opowiadań, niż powieść. Kilka nie związanych ze sobą historii, postaci. Londyn, Jerozolima, Nowy York. Pisarka Nadia, rodzeństwo Yoav i Leah - mające ze sobą więź wprost mistyczną, poeta Daniel Varsky – chilijski poeta prześladowany przez reżim Pinocheta, jeszcze jedna pisarka Lotte Berg – niosąca w sobie piętno przeżytego holokaustu, antykwariusz Weisz – usiłujący odszukać meble zrabowane jego ojcu przez nazistów, Aaron – ojciec dwóch synów mający bardzo skomplikowane relacje z młodszym z nich. I wplątany w to wszystko mebel – stare, ogromne biurko, " jakiś groteskowy, groźny potwór, panoszący się pod ścianą i spychający w kąt inne żałosne meble, zbite w kupkę, jakby emanowała z niego złowieszcza magnetyczna siła " . Być może kiedyś było własnością samego Garcii Lorki. To jednak rzecz niepewna. W każdym razie teraz stało się jedynym, ale tak bardzo namacalnym symbolem tego, co nieważkie i ulotne. Biurko zmieniające właścicieli, a każdego z nich bezpowrotnie naznaczające swoją obecnością.


 Mnogość bohaterów, historii, opowieści. Chaos. Ale okazuje się, że to chaos tylko pozorny – im bardziej zagłębiamy się w treść, brniemy dalej, tym więcej odkrywamy szczegółów, niuansów łączących te wszystkie tak na pozór oderwane  od siebie historie. Im głębiej wchodziłam w tekst, tym bardziej zauroczona byłam stylem, językiem, jakim operuje autorka. A przede wszystkim tym, jak doskonale, jak bardzo głęboko i drobiazgowo potrafi opisać wnętrze, skomplikowaną psychikę. To, co początkowo brałam za wadę – naprawdę niezauważalnie stało się zaletą. Oczywiście – dla wielu czytelników pozostanie to główną niedogodnością i wadą. Osobom ceniącym w książkach głównie akcję i szybkie tempo lektura przyniesie tylko zawód, rozczarowanie i nudę. Bo tych wyznaczników tutaj jak na lekarstwo. Myślę, że to pozycja dla naprawdę specyficznego odbiorcy, lubiącego pochylić się w skupieniu nad wątkiem tkanym przez autorkę, może nawet mającego na tyle czasu i chęci, aby do lektury powrócić, po to, by wiele spraw poukładać sobie na nowo, a także lepiej odczytać i głębiej zrozumieć zależności. I tylko taki czytelnik będzie w pełni zadowolony. Bo to lektura wielorazowego użytku. Bardzo rzadko już spotykana.

______________________


______________________

Nicole Krauss


"Wielki dom"


Świat Książki, Warszawa 2011, str. 328.

_______________________

niedziela, 27 listopada 2011

"Estreicherowie. Kronika rodzinna" - czyli z dziejów Krakowa












Estreicherowie – słynna krakowska rodzina, wielki, zasłużony dla polskiej kultury ród z ogromnymi tradycjami, z którego wywodzi się wielu wspaniałych uczonych, wiele indywidualności związanych przede wszystkim z Uniwersytetem Jagiellońskim.
Karol Estreicher – wieloletni dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, zapoczątkował monumentalne dzieło „Bibliografia polska”, które kontynuowali jego syn Stanisław i wnuk, także Karol.
Stanisław – oprócz pracy bibliografa był także m.in. redaktorem „ Encyklopedii Polskiej”, wydawcą, tłumaczem, wybitnym prawnikiem, a przede wszystkim profesorem i rektorem UJ. Zginął w Sachenhausen, gdzie został wywieziony wraz z wieloma krakowskimi profesorami podczas słynnej, podstępnej Sonderaktion Krakau wymierzonej przez Niemców w naukowe kręgi w 1939 r. To dwóch, najwybitniejszych przedstawicieli tego rodu, wśród którego byli botanicy, prawnicy, historycy sztuki, malarze, filozofowie.


Krystyna Grzybowska z d. Estreicher – „sprawczyni” niniejszej kroniki rodzinnej, pisarka, autorka książek dla dzieci i młodzieży. Historię swojej rodziny zaczęła spisywać pod koniec swojego życia ( a zmarła w roku 1963). Po raz pierwszy „Kronika rodzinna” została wydana w roku 1969, a więc już po śmierci autorki. Opisywane przeze mnie wydanie pochodzi z roku 1999.
Autorka wraz ze swoim ojcem Stanisławem
i rodzeństwem, 1911 r.
zdj. z książki


Krystyna Grzybowska na kartach tej kroniki nakreśliła nie tylko bardzo bogatą i ciekawą historię swojej rodziny, ale także całej Polski, a już Krakowa w szczególności. Poprzez losy Estreicherów spoglądamy na Kraków na przestrzeni ponad dwustu lat. Śledzimy wydarzenia historyczne, społeczne, obyczajowe. Mamy tutaj także mnóstwo bardzo ciekawych realiów z życia powszedniego.

Dzięki rodzinnemu hobby Estreicherów, które kazało im kolekcjonować wszelkie listy, dokumenty, fotografie, pamiątki przechowywane pieczołowicie "w kantorku po pradziadku Dominiku", teraz także i my mamy bezcenną możliwość przyjrzeć się tym bogatym zbiorom, a tym samym na własnej skórze, niemal namacalnie poczuć atmosferę panującą na ówczesnych salonach, w inteligenckich kręgach. Przyjrzeć się, jak zmieniał się Kraków na przestrzeni dwóch wieków. Spotkać znane postaci z bohemy literackiej, naukowców, polityków.

Matka autorki, Helena, 1905 r.
zdj.z książki






Dzięki talentowi autorki do snucia bardzo barwnych opowieści książkę czyta się niemalże jak powieść. Dodatek w postaci wspomnianego już bardzo bogatego materiału ilustracyjnego, m.in. pięknych fotografii rodzinnych z XIX w. ogromnie podnosi walor opowiadanych historii. To taka próba powrotu w nieistniejące - do tego świata, którego już od dawna nie ma, a którego duch ciągle jeszcze unosi się gdzieś w zakurzonych krakowskich zakamarkach, próbując znaleźć odpowiednie dla siebie miejsce, delikatnie pragnąc o sobie przypomnieć tym, którzy chcą go poszukiwać.
 Próba bardzo udana.

Krystyna Grzybowska "Estreicherowie. Kronika rodzinna". Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999r. Str. 487

  Z kroniką Estreicherów idealnie komponuje się książka  "Salony krakowskie" autorstwa Anny Gabryś.










Podzielona na siedem dni tygodnia z życia salonowego bywalca historia tego gdzie, jak, kiedy i u kogo "bywało się" w Krakowie. Bo "bywać" należało. Najbardziej pożądane były salony księżnej Czartoryskiej, pałac "Pod Baranami" Potockich, salon rodziny Rydlów, "Jama Michalika", dom Estreicherów, Żeleńskich, Kossakówka itd  itp 
Tradycja prowadzenia salonów, kręgi towarzyskie o konstrukcji niemal kastowej, żurfiksy, herbatki, potańcówki, konwenanse. Bale, wieczorki muzyczne, wieczory "spirytystyczne", poranne spotkania, popołudniówki, wieczorki tańcujące. Kraków przełomu wieków, owianego legendą "fin-de-siecle'u", początków nowego wieku, roztańczonych lat dwudziestych, mrocznych czasów okupacji.

 Niezwykle trudno jest opisać bogactwo wszystkich tematów, doznań zawartych i poruszonych w tej publikacji. Bo i temat to niezwykle obszerny i rozległy. Autorka poradziła z nim sobie bardzo dobrze - nie nuży a zaciekawia, pomimo pozornego gąszczu nazwisk i informacji nie gubimy się i nie błądzimy jak w przysłowiowej mgle.

 Dla chcących drążyć i zgłębiać ten temat dalej na końcu książki znajdują się bogate przypisy, odwołujące do niezliczonych artykułów,wspomnień, pamiętników, publikacji, a także, nie mniej bogata, bibliografia.

 Kraków tętniący życiem towarzyskim, tętniący pulsem kawiarń, kabaretów, spowity ciężką wonią drogich perfum, otulony dymkiem z ekskluzywnych cygar, znudzony nutką egzystencjalizmu, zepsuty szczyptą snobizmu.
Historia salonowego życia od II połowy XIX w do okupacji hitlerowskiej.


Dla wielbicieli Krakowa i wyżej wspomnianej tematyki.



Anna Gabryś "Salony krakowskie". Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006r. Str. 287

______________________

piątek, 18 listopada 2011

Cmentarz w Pradze - Umberto Eco










 Umberto Eco w swoich kolejnych książkach zawsze stara się eksplorować nowe obszary i terytoria historii oraz kultury. Jego ogromna erudycja pozwala mu czynić to w sposób łatwy, a przy tym wielce interesujący i niepowtarzalny.
Tak dzieje się i w powieści będącej wydarzeniem ostatnich tygodni  na polskim rynku wydawniczym. Ukazała się wreszcie długo wyczekiwana powieść „Cmentarz w Pradze”.

 Autor skierował w niej swoje spojrzenie na świat oraz to, w jaki sposób go postrzegamy. Czy ten świat, w którym żyjemy, jaki widzimy, jest rzeczywiście prawdziwy, autentyczny, czy też jest on efektem bardzo umiejętnej manipulacji, gry faktami i sprytnych zabiegów socjotechnicznych. 
 Aby rozprawić się z tym zagadnieniem Umberto Eco swoją uwagę zwrócił na „Protokoły Mędrców Syjonu” -  ciekawy fenomen historyczno-literacki. W roku 1905 r. w Rosji Siergiej Filus wydał książkę pod tytułem „Wielkie w małym”. W tej książce przedstawił on historię tajemniczego rękopisu wykradzionego we Francji, a który miał być dowodem na rzekomy żydowski spisek. A celem tego spisku miało być przejęcie władzy nad światem dokonane przez potomków Sema. Ten rękopis to nic innego jak słynne „Protokoły mędrców Syjonu”. I pomimo wielokrotnie potwierdzanej przez historyków i uczonych nieprawdziwości i  uznania „Protokołów” po prostu za falsyfikat, przesłania owego dzieła zakorzeniły się bardzo mocno  w świadomości osób doszukujących się wszędzie knowań Żydów i szczerze wierzących w spiskową teorię dziejów. Dzieło to służyło im ( a co najgorsze, wielu osobom służy do dzisiaj) do utwierdzania się w ich niezbitych przekonaniach. Jak wiadomo „Protokoły” stały się jedną z ulubionych lektur Hitlera a zarazem idealnym pretekstem dla nazistów jako usprawiedliwienie prześladowania i eksterminacji Żydów.

 Umberto Eco stworzył swoją literacką wizję powstania tego dzieła. Jak to zwykle u niego bywa - główne wątki są bardzo obficie okraszone rozmaitymi dygresjami, popisami intelektualnymi i demonstracją rozległej i godnej najwyższego podziwu wiedzy autora. Są tu wplecione informacje o tajnych stowarzyszeniach, konfraterniach, sektach. Także wywody o psychologii, filozofii, geografii, historii a do tego opisy kulinarne rodem z najbardziej wyrafinowanej kuchni światowej – z pozoru natłok informacji, który tylko temu autorowi udaje się tak wspaniale okiełznać i sprawić, że książka nie przypomina literackiego kotła w którym informacje kotłują się bez ładu i składu a raczej mamy wszystko podane na eleganckim półmisku i do tego pięknie ułożone. Myślę, że wierni czytelnicy Umberto Eco doskonale znają jego styl i wiedzą, na co mogą liczyć i tutaj nie zawiodą się z pewnością. Jednym z elementów do których Eco zdążył nas już ostatnio przyzwyczaić są także ryciny urozmaicające opowieść, a pochodzące w ogromnej większości ze zbiorów samego autora, jako że związek obrazu i literatury jest dla niego ogromnie ważny.

 Na końcu książki znajdziemy krótkie wyjaśnienia autora dotyczące wydarzeń a także zestawienie fabuły i intrygi, co jest bardzo przydatne, gdyż te dzieją się dwutorowo  i niejednokrotnie mogą powodować lekki zamęt w głowie czytelnika.

Intrygi, fałszerstwa, spiskowa teoria ( i praktyka) dziejów. Dopóki będzie istniał świat, dopóty też będą istnieli ludzie próbujący naginać rzeczywistość do swoich potrzeb i wszelkimi dostępnymi sposobami manipulować opinią publiczną ponieważ, według słów samego autora - „Zawsze znajdą się ludzie, którzy mają złe intencje”.

Z pewnością to jedna z najważniejszych premier tej jesieni.

________________

Umberto Eco


"Cmentarz w Pradze"


Oficyna Wydawnicza Noir Sur Blanc, Warszawa 2011. Str. 502

_________________

czwartek, 3 listopada 2011

Wyznania Katarzyny Medycejskiej - C.W.Gortner










 „ Arabskie podanie powiada, że dzień i sposób naszej śmierci są z góry ustalone i żadne usiłowania nie mogą tego zmienić. Wierzenia pogan ani nawet obietnice wiecznego życia głoszone przez mój kościół nigdy nie budziły we mnie zbytniego przekonania. Widziałam zbyt wiele zdrad popełnionych w imię takiej czy innej religii.
Niemniej miałam rozliczne okazje, aby zastanowić się nad niewidzialnym bytem, który kieruje naszymi ścieżkami, i zadawałam sobie pytanie, dlaczego uznał za stosowne tak mnie doświadczać. Czy nie starałam się o moich bliskich równie mocno jak każdy? Inni żyją krócej, wykonują ułamek mojej pracy, a jednak siedzą na tronach z aureolą wokół głowy, podczas gdy ja jak złoczyńca tonę w kalumniach, którymi jestem obrzucana.
Kiedy oczekuję nieuniknionego, widzę zmarłych. Pierwszego księcia Gwizjusza, Joannę Nawarską, Gasparda i Marię Stuart – moich niegdysiejszych wrogów, męczenników swoich spraw. Ważni za życia, po śmierci stali się legendą.
Pytam siebie: jaką legendę historia napisze dla mnie? *



Katarzyna w młodości



 Zdecydowałam się na zamieszczenie tego obszernego cytatu, gdyż bardzo dobrze oddaje on w skondensowanej formie całą bogatą i tragiczną historię Katarzyny Medycejskiej – władczyni, która po dziś dzień budzi gorące spory, kontrowersje, niejednoznaczne oceny, a wokół jej osoby narosły przez lata rozmaite mity.
Uważana za politycznego geniusza, a jednocześnie osobę całkowicie pozbawioną skrupułów i wyrachowaną, żądną władzy, o ogromnych aspiracjach. Podejrzewana o przeróżne tajemne praktyki, alchemiczne eksperymenty, uprawianie czarnej magii. Utarł się o niej taki osąd – jest z pochodzenia Włoszką i spadkobierczynią rodu Medyceuszy – tak więc rządy sprawuje na sposób włoski - orężem i trucizną.

Matka trzech królów Francji – w tym Henryka, który niezbyt chlubnie zapisał się w historii naszego kraju zasiadając przez krótki czas na tronie jak pierwszy elekcyjny król Polski, a panowanie swoje zakończył ucieczką z Wawelu pod osłoną nocy po to, aby objąć tron Francuski po upragnionej i wyczekiwanej przez niego śmierci swego brata.

 Wieloletnia regentka francuska, rządy sprawowała twardą ręką. Zapisała bardzo krwawą kartę w historii Francji za sprawą ówczesnych konfliktów na tle religijnym, prześladowań (słynna masakra w noc Św. Bartłomieja) i późniejszych wojen domowych pomiędzy katolikami a Hugenotami.

  Z pewnością kobieta nieszczęśliwa, od dnia narodzin naznaczona przeznaczeniem i zmagająca się z nim przez całe swoje życie. Rozdarta pomiędzy dwa potężne rody Burbonów i Gwizjuszy, tylko czyhające na sprzyjającą okazję do przejęcia korony francuskiej. Bez cienia wątpliwości kobieta o stalowym charakterze - walcząca o siebie, swoją rodzinę, dobro synów. Broniła Francji przed zakusami Anglii i Hiszpanii, przed rozszerzaniem bezwzględnej Inkwizycji. Podejmowała takie decyzje i kroki, jakie wydawały jej się najlepsze. Historia większość z nich, słusznie, potępiła.

C.W Gortner starał się pokazać Katarzynę od bardziej ludzkiej strony, jako kobietę, matkę, niezbyt kochaną żonę muszącą znosić wiele upokorzeń ( np ze strony metresy króla Diany de Poitiers ). Autor  przybliża czytelnikowi motywy jej postępowania, dzięki którym wiele rzeczy możemy lepiej zrozumieć. Możemy zobaczyć, w jak wielu sprawach historia wypaczyła motywy jej postępowania. Poprzez oddanie głosu samej bohaterce - patrzymy na wydarzenia jej oczami, dzięki bezstronności autora i umiejętnej narracji -  zachowujemy jednocześnie obiektywizm.

 Bardzo spodobał mi się ogólny klimat książki – taka duszna, tajemnicza atmosfera. Dotyk nieodgadnionego, złowieszcze fatum unoszące się nad każdą z postaci. Katarzyna interesowała się okultyzmem, wierzyła w moce tajemne. Na jej dworze zawsze byli astrologowie, wieszcze. Nostradamus cieszył się jej szczególnymi względami, to on był autorem licznych proroctw, które miały wypełnić się w przyszłości ( i wypełniły się). Sama Katarzyna prawdopodobnie też miała dar wizji - widziała i potrafiła odczytywać przeróżne omeny, przestrogi i znaki zawarte  w snach.

To wszystko doskonale wpisuje się w klimat tamtych czasów, naznaczonych tragicznymi i strasznymi wydarzeniami.Czasów, gdy intrygi były na porządku dziennym. Gdzie każdy przyjaciel mógł stać się zajadłym wrogiem, stronnik zagorzałym przeciwnikiem. Gdy politykę uprawiało się orężem. Posłuch zdobywało się bezwzględnością. W takich czasach żyła Katarzyna Medyceuszka. Oto jej wyznania, jej spowiedź. Historia  dramatycznego życia.
             
          

Caterina Maria Romola di Lorenzo de' Medici

* cyt. str. 426
_________________

C.W. Gortner

"Wyznania Katarzyny Medycejskiej"

Wydawnictwo Książnica, Katowice 2011r. Str. 440


________________

wtorek, 1 listopada 2011

* * *

                                                                            
Znaki serca
              Renata Strug
                 
Gwiazdom rozsypanym w niebieskim oceanie,
w chryzantemowych wiankach, w jodłowych
         warkoczach
płomienie jaśniejące idą na spotkanie;
płyną nad horyzontem, w łunę się jednoczą
i swoim ciepłym blaskiem ziemię rozświetlają,
modlą się razem z nami i w zadumie trwają.

Ogniki zapalone - jasne serca znaki,
płynące cichą nutą boskiego przesłania;
ślady w duszy pisane, pamiętania ptaki,
co nigdy nie odfruną do kraju mijania -
rozświetlają nam serca i łzy osuszają,
modlą się razem z nami i w zadumie trwają





___________________

czwartek, 20 października 2011

Pływanie - Nicola Keegan








Główną bohaterkę – Philomene poznajemy jako kilkumiesięczne niemowlę. Uczestniczy w swoich pierwszych zajęciach na basenie. Jeszcze nie w pełni świadomie, na razie tylko na zasadzie rejestrowania zewnętrznych bodźców. Jeszcze nie wie, że jej umysł jest „ oceanem zbierającym rzeczy, które przesączają się ze światła dnia, przez półcień, półmrok i północ, do stref głębinowych, na czarne jak smoła dno, i osiadają w rowach wykopanych tam przez naturę”. I nie wie także o tym, że pewnego dnia w jej życiu „zakotłują się wiry i gdy się zakotłują, podniesie się pył, z którym wszystko wypłynie na powierzchnię”. Że pływanie stanie się całym jej życiem, że osiągnie w nim szczyty ludzkich możliwości, stanie się ośmiokrotną mistrzynią olimpijską, a życie już pomalutku, niespiesznie przygotowuje dla niej przeróżne niespodzianki i to nie z rodzaju tych miłych i upragnionych. Póki co, jest tego wszystkiego zupełnie nieświadoma. Na razie jest tylko ciepło, mokro, bezpiecznie i niebiesko dookoła, co wprowadza malutką Philomene w stan euforycznej radości.

„Pływanie” to powieść wielowymiarowa. Przede wszystkim jest ona o dorastaniu, dojrzewaniu, budzeniu się samoświadomości, w tym także kobiecości. Autorka stworzyła tu taki niezwykle intymny, niepowtarzalny mikroświat młodej dziewczyny, jej skomplikowanych relacji z otoczeniem, z rodziną, ale także z samą sobą. Bardzo wnikliwie opisała jaki wpływ mają na nią piętrzące się problemy i tragedie – rodzinne, osobiste. Bardzo wiele jest tutaj zagłębiania się w psychikę, w odczucia, a wszystko jest opisane naprawdę mistrzowsko, oryginalnie, detalicznie, z poczuciem humoru (często jest to humor zgryźliwy, ale zawsze utrafiający w sedno ).
Jest to także powieść o pasjach, zainteresowaniach – w przypadku głównej bohaterki jest to pływanie, ale równie dobrze możemy zstąpić je czym innym – o tym, że kiedy człowiek odnajduje swoje miejsce w życiu – to jest wtedy tak, jakby dostał nowe ”ja”, a kiedy niespodziewanie traci ten swój sens i cel – wtedy nie wie, kim jest. Gubi się,
 musi wartościować i ustawiać wszystkie swoje priorytety na nowo.


  

 Jest to także bardzo ciekawe studium tego, jakie czynniki sprawiają, że sportowiec jest w stanie dokonać rzeczy wydawać by się mogło niemożliwych – czyli co tak naprawdę „tworzy” mistrza olimpijskiego, co składa się na psychikę sportowego herosa. Philomena Ash jest postacią fikcyjną, ale pamiętamy przecież genialnego pływaka Michaela Phelpsa, który rozgromił swoich rywali w Pekinie zdobywając osiem złotych medali. 





Główna bohaterka jest związana z wodą wprost organicznie. Jej życie przypomina zawody pływackie - skok do wody, zachłyśniecie się, wypłynięcie na szeroki bezmiar wód, płynięcie do celu ile siły, napotkanie na swojej drodze przeszkody, nawrót a potem już tylko dryfowanie w poszukiwaniu bezpiecznej przystani. „Ludzie myślą, że pływak, nawracając, robi po prostu fikołka,a tymczasem wcale tak nie jest, bo dokonując nawrotu, trzeba skręcić ramię, zginając kolana, dotknąć ściany stopami, odepchnąć się jak najmocniej i poszybować w wodzie".
Czyli zupełnie tak, jak w życiu ... 


__________________

Nicola Keegan


"Pływanie"


Wydawnictwo W.A.B, warszawa 2011. Str. 446

__________________

niedziela, 9 października 2011

Szczęśliwy traf - Louise Shaffer






  "Szczęśliwy traf" to powieść oparta  na schemacie wielokrotnie wykorzystywanym  w literaturze i można nawet  powiedzieć, że lekko już wyeksploatowanym -  saga pokoleniowa, czyli prababcia -> babcia -> matka -> córka, przy czym tej ostatniej powierza się zwykle rolę siły sprawczej, dzięki której wszystkie rodzinne sekrety, grzeszki ukryte dotąd przed osobami postronnymi i wciśnięte w najciemniejsze zakamarki pamięci wychodzą na światło dzienne i lśnią tam pełnym blaskiem, bez względu na to, jak usilnie starano się, by je skryć. 

 Główna bohaterka, Carrie, po śmierci swojej matki Rose, filantropki i gorliwej działaczki społecznej, zaczyna odkrywać pewne rysy na nieskazitelnym dotąd obrazie tej tak uwielbianej przez wszystkich osoby. Rysy zaczynają powiększać się w miarę, jak Carrie zagłębia się coraz bardziej w dzieje ich rodziny. Historia jej babci, matki i ojca bardzo ją zafrapuje, tym bardziej, że nie miała zbyt wiele okazji, aby poznać ją bliżej, a w pamięci pozostały jej tylko niewyraźne reminiscencje z przeszłości.

 Wraz  Carrie odkryjemy więc sekrety rodziny, która idealna była tylko na zewnątrz, a tak naprawdę kryła w sobie wiele bólu i wzajemnych animozji.  Przeniesiemy się w przeszłość, do Ameryki lat trzydziestych, czterdziestych, odwiedzimy Broadway i ówczesny światek artystyczny, kiedy to babcia Carrie była niekwestionowaną gwiazdą sceny. Dowiemy się, co sprawiło, że matka Carrie znienawidziła jej babcię do tego stopnia, że zerwała z nią wszelkie kontakty i zakazała ich także wnuczce.


 Mówiąc w dużym skrócie " Szczęśliwy traf" to opowieść o rodzinie, której członkowie, zwłaszcza kobiety w relacji matka - córka, przez lata wzajemnie się krzywdziły, czasem kierując się źle pojmowanym dobrem drugiej osoby . I o tym, jak przeszłość ( zwłaszcza taka, która kryje w sobie nierozwiązane problemy) w bezlitosny sposób wpływa na teraźniejszość.

 Nie mogę napisać, że jest to lektura niesamowicie odkrywcza czy powalająca na kolana, ale czyta się ją z przyjemnością. Po prostu - ciekawie i dobrze napisana saga obyczajowa, bez szczególnych fajerwerków, ale też bez spektakularnych potknięć. Mnie zainteresowała i wciągnęła, bo jest niewątpliwie tak, jak stwierdził jeden z amerykańskich recenzentów tej powieści : "Shaffer ma talent do snucia opowieści" .


______________
Louise Shaffer

"Szczęśliwy traf"

Wydawnictwo Świat Książki, 2011. Str. 334


_____________

wtorek, 4 października 2011

Ucieczka Andromedy - Joaquín Borrell




Andromeda według mitologii greckiej była etiopską księżniczką, słynną ze swej urody, którą własny ojciec wydał na ofiarę, by przebłagać gniew Posejdona i morskich nimf Nereid. Przykuto ją do skały. Andromedę z opresji wybawił heros Perseusz, który przy pomocy głowy Meduzy zabił strzegącego ją morskiego potwora, Cetusa. Tyle mitologia. Joaquín Borrell postanowił ożywić ten mit na nowo, aby pokazać na jego przykładzie, skąd się biorą i gdzie mogą tkwić źródła twórczej inspiracji, iluminujące tych, którzy wiedzą jak  ich szukać i dobrze wykorzystać.



 Akcja „Ucieczki Andromedy” dzieje się w Parmie, w II połowie XVI wieku. Książę Parmy, wielki mecenas sztuki, ogłosił konkurs dla artystów tworzących w tym mieście – mają oni namalować obraz, w dowolnej technice, o dowolnej kompozycji, którego tematem przewodnim ma być ich interpretacja mitu o Andromedzie i Perseuszu. W konkursowe szranki staje kilku wybitnych, renomowanych twórców, a wśród nich młody, jeszcze dosyć mało znany szerszemu gronu malarz Felice Righetti, zwany Lattaio, którego wspiera stryj, będący proboszczem w miejscowym kościele, a który ma nadzieję w najbliższym czasie awansować na osobistego kapelana księcia Parmy.
Lattaio głowi się nad pomysłem, brak mu natchnienia, usilne poszukuje inspiracji, tej iskry, która zabłyśnie i pozwoli mu stworzyć obraz na miarę prawdziwego arcydzieła, wciąż rysuje nowe szkice, by potem je niszczyć, ciągle niezadowolony z efektów. Do rozstrzygnięcia konkursu pozostają dwa tygodnie. Pewnego wieczoru, podczas gwałtownej burzy, kiedy „niebo było pokryte ciemną warstwą indygo, ołowianej bieli i szczodrej porcji smolistej czerni”[ cyt. str. 9] na podwórzec przed kościołem z wielkim impetem wpada powóz ciągnięty przez rozszalałe konie. A w powozie – wystraszona, przemoknięta do suchej nitki dziewczyna.W ślad za nią podąża Lo Sparviero "Krogulec" Kim jest dziewczyna? Przed kim lub czym tak naprawdę ucieka? Dla młodego malarza stanie się ona właśnie owa iskrą, której tak bardzo potrzebował, owym powiewem natchnienia, a mit, tak zdawać by się mogło odległy, wkroczy w jego życie, zmieniając wiele.



Na przestrzeni wieków Andromeda inspirowała wielu wybitnych malarzy – uwiecznili
Joachim Anthonisz Wtewael
Perseusz ratujący Andromedę,1611
Muzeum w Luwrze

ją m.in. Rubens, Rembrandt, Tintoretto, Pointer. Autor powieści wyróżnił dwa obrazy: niderlandzkiego malarza Joachima Wtewael’a oraz Gustawa Dore’a, które wykorzystano także na okładce - Dore na stronie tytułowej, Wtewael na ostatniej. Można się domyślać, że to właśnie one posłużyły mu za szczególną inspirację i były siłą napędową podczas pisania i zawiązywania całej fabuły.


  W książce szczególną uwagę przykuwają wszystkie detale,  nazwy pigmentów oraz opisy,  jakby żywcem przeniesione z malarskiej palety i doskonały, subtelny i drobiazgowy zmysł obserwacyjny autora, uwidaczniający się w scenach powstawania obrazu mistrza Lattaio, bo przecież to "paleta tworzy życie. Dlatego malarz jest naśladowcą Boga i wielkiego trzeba wysiłku, żeby nie stać się jego karykaturą" [ cyt.str.109].

Autor spróbował uchwycić, czym jest natchnienie i co sprawia, że po ogromnej ilości jałowych prób malarz czuje, że wreszcie "to jest to", ogarnia go entuzjazm, szał twórczy i po wielu dniach, tygodniach ciężkiej pracy przy sztalugach powstaje coś nieprzeciętnego. Trudna, ulotna to sprawa, do jej  zdefiniowania chyba tylko nadaje się połączenie mitu z rzeczywistością, wyobraźni ze światem realnym, bo wena to nic innego, jak metafizyka spleciona ze sprawami tak przyziemnymi, jakimi są umiejętności i dobry warsztat artysty. Tylko w takim zestawieniu powstać może prawdziwe arcydzieło.

___________________

Joaquín Borrell

"Ucieczka Andromedy"

Wydawnictwo Albatros, 2011. Str. 248

___________________

poniedziałek, 3 października 2011

Stosik + coś jeszcze :)

Stosiki pojawiają się na moim blogu rzadko, co wynika z prozaicznego lenistwa - nie chce mi się zbierać wszystkich nowych pozycji w jedno miejsce, fotografować ich, deklarować co przeczytam w najbliższym czasie i potem słowa dotrzymać :) A dzisiaj drobne odstępstwo od tej reguły - stosik z ostatnich dwóch tygodni:




Od góry:
A Perez - Reverte "Klub Dumas" - myślę, że nie trzeba bliżej przedstawiać tej pozycji
Saira Shah - "Córka bajarza" - dostałam w prezencie, bardzo ciekawie się zapowiada
Kamil Gruca "Panowie z Pitchfork" - średniowieczna Francja, rycerze itd :) Teraz muszę jeszcze dokupić do kompletu "Barona i łotra"
Louise Shaffer "Szczęśliwy traf" -  wg wydawcy "Zachwycająca historia o matkach  córkach, których wzajemne relacje wpływają na kolejne pokolenia"
Orhan Pamuk "Nowe życie" - wzięte ze specjalnego "stolika wymiany" w bibliotece
  - przynosimy jakąś książkę,  w zamian można sobie wybrać inną, oczywiście "na zawsze" :)
Viola Wein "Rachmunes" - też z ww stolika
I cztery pozycje wypożyczone z biblioteki:
"Ucieczka Andromedy"- zachęcił mnie opis - "powieść o źródłach antycznej inspiracji, potędze miłości i sztuki osadzona w barwnym świecie włoskiego renesansu"
Bolano "Amulet"
"Przepiórki w płatkach róży" - już bardzo, bardzo dawno chciałam ją przeczytać
Olga Paluchowska - Śwęcicka "Prosektorium" - już sama nie wiem, czego mam się spodziewać po tej lekturze, zobaczymy ;)
Katarzyna Buziak "Rudzielce" - kupiona dosłownie za grosze, a przeczytałam o niej u Anety
Elle Alpsten "Caryca" - już przeczytana i  opisana
A. Domosławski - "Kapuściński non-fiction" - przecena - 70 % w Weltbild,  już dawno chciałam mieć na własność. I mam :)


A teraz chciałam pokazać, co przyszło do mnie w piątek od guciamal i konkursu paryskiego na jej blogu :) Przewodnik, świetny kalendarz z urokliwymi plakatami m.in. z Paryskiej Olimpii, zakładka do mojej kolekcji i romantyczne widoki najpiękniejszych miejsc Paryża - dwie już oprawiłam w antyramy. Znalazłam dla nich idealne miejsce, ozdobią mój pokój :) Jeszcze raz bardzo Ci, Gosiu dziękuję, wszystko jest piękne :)


_____________________

niedziela, 25 września 2011

Caryca - Ellen Alpsten








Praczka Magda i caryca Katarzyna I Aleksiejewna. Dwa, jakże bardzo od siebie odmienne oblicza tej samej kobiety. Jej historia i niewiarygodny awans społeczny były i są doskonałym przykładem na to, że zaradność, hojnie rozdawane wdzięki i umiejętność brania spraw w swoje ręce mogły zaprowadzić z dna na wyżyny, a niskie urodzenie nie stanowiło żadnej przeszkody, aby sięgnąć po najwyższe tytuły.



Marta Skawrońska, bo tak brzmiało jej prawdziwe imię i nazwisko, przyszła na świat w rodzinie biednego chłopa pańszczyźnianego z Inflant ( dzisiejsze tereny Łotwy i Estonii ). Od samego początku życie dawało jej bardzo gorzkie lekcje. Nauczyć się musiała i poznać na własnej skórze, jak jest twarde i okrutne. Ale przygotowało ją to doskonale na przyszłe zdarzenia – zahartowało, wykształciło umiejętności przystosowawcze, dodało charakterku, zaradności i nauczyło dbać o własne sprawy. Być może także wypaczyło umiejętność rozpoznawania, co jest dobrem, a co złem. Ale to właśnie dzięki tym cechom w przyszłości maksymalnie wykorzysta nadarzające się szanse i nie zmarnuje żadnej okazji, jeśli tylko przynieść jej będą mogły   jakiekolwiek korzyści.

Caryca Katarzyna I
źródło



  W jaki sposób ta prosta kobieta, która do końca życia pozostała analfabetką i którą dwór carski nazywał bardzo niewybrednymi słowami, była w stanie owinąć takiego człowieka jakim był car Piotr I dookoła małego palca? Jak sprawiła, że ten wykształcony, najbardziej postępowy z rosyjskich władców, ale jednocześnie człowiek gwałtowny i skory do okrucieństwa, który tworząc jednocześnie niszczył,  dosłownie oszalał na jej punkcie, a ona stała się jego najlepszym przyjacielem i powiernikiem?
 Potrafiła dostosować się do trybu życia, jaki wiódł – nie ustępowała mężczyznom w iście bachusowych ucztach, odbywających się w carskich komnatach; towarzyszyła Piotrowi w jego kampaniach wojennych, zahartowana i przyzwyczajona do spartańskich warunków panujących w żołnierskich obozach; znała wszelkie sztuczki przydatne kobiecie w zaciszu alkowy, na które tak łasy był car; dwanaście razy była w stanie błogosławionym… Obdarzana inwektywami i obelgami przez arystokrację, potrafiła walczyć o swoje i doprowadzić do ślubu i koronacji. Piotr był od niej dosłownie uzależniony, nazywał Matuszką - Katerinuszką.





Katarzyna I w pełnej krasie, 1724 r.

 Powieść Ellen Alpsten  przybliża nam postać tej niezwykłej kobiety – autorka  sportretowała ją poprzez pasję, miłość, zachłanność na życie, jakimi charakteryzowała się Katarzyna. Alpsten także interesująco odmalowała obraz imperialnej Rosji w XVIII wieku – kiedy to z woli cara Piotra powstawał Sankt Petersburg – jako przeciwieństwo Moskwy z jej dzikością, surowością, przywiązaniem do tradycji, tymi wszystkimi rzeczami, którym tak bardzo przeciwny był car, chcący ucywilizować swoich poddanych i popchnąć kraj na ścieżkę reform i postępu. A z drugiej strony okrutne zbrodnie, egzekucje, wymyślne tortury, intrygi. Niewybredne żarty na obficie zakrapianych ucztach. A w tym wszystkim romanse, zdrady, intrygi.



  Barwny język i wciągająca fabuła – czego można chcieć więcej od książki tego typu? Oczywiście nie jest to publikacja historyczno – naukowa lecz fabularna powieść, czyli swobodna interpretacja autorki, poparta jednak faktami i autentyzmem postaci. Zaznaczyć jeszcze muszę, że w książce jest kilka bardzo mocnych, okrutnych scen - np tortur czy też egzekucji Aleksego, syna Piotra. Czytelnik o słabszych nerwach może poczuć się troszeczkę zaszokowany, dla osób zaznajomionych już nieco z historią Rosji i postacią np cara Iwana Groźnego nie będzie to nic nowego.


Podsumowując - bardzo ciekawa i bogata w detale lektura, która  dobrze ukazuje rosyjskiego ducha tamtych czasów, ożywia Moskwę i salony Sankt Petersburga XVIII wieku oraz nadaje nowy, ludzki, ale często bezlitosny wymiar postaciom oglądanym przez nas na portretach wiszących w Ermitażu.



źródło obrazu

_______________

Ellen Alpsten

"Caryca"

Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2011. Str. 540 


_______________

piątek, 23 września 2011

Wpis jesienno - melancholijny

                                                 
                                                "Zapach jesienny"

Już liście zieloną wyzionęły duszę
i pachnie nią teraz ten park,
gorzko, fiołkowo-parmeńsko,
grzybami, dębami i miętą,
oczekując przybycia zakochanych par...

Odurzający to zapach,
właściwy jesiennym fermentom
ma równocześnie siłę kobiecą
i słodycz męską...
tajemniczo brzmi szelest bezwładu,

uroczy i martwy szmer...
w tej alei,
w tej chwili, rozumiem,
że istnieje Śmierć...

Może i ludzkie serce
pachnie równie jesiennie,
parmeńsko, dębowo,
na cmentarzach
w śmiertelnej swojej poniewierce?
                                                                        
                                                                         Maria Pawlikowska-Jasnorzewska



Jesienny wieczór

Jest w świetlistości przedjesiennych zmierzchów
Tkliwy, tajemny czar zadumy,
Złowieszczy blask i barwność drzew w rozpierzchu,
Czerwiennych liści lekkie, czule szumy.
I cichy błękit, co się mgliście chmurzy,
Że ziemia wokół smutnie sierocieje
I jak przeczucie nadchodzącej burzy
Czasem porywczy, chłodny wiatr zawieje.
Znużeniem wszystko, wyczerpaniem tchnie,
Uśmiechem cichym schyłku i więdnienia,
Co u rozumnej się istoty zwie
Podniosłą wstydliwością jej cierpienia.

                                                     Fiodor Tutczew






Zachód jesienny

Przeszłość jak ogród zaczarowany,
Przyszłość jak pełna owoców misa.
Liści opadłych złote dywany,
Winograd ognia strzępami zwisa.
Zmierzch, jak dzieciństwo,
roztacza cudy,
Barwne muzyki miast myśli przędzie.
Nie ma pamięci i nie ma złudy.
Wszystko jest prawdą. Wszystko jest wszędzie.
Sok purpurowe rozpiera grono
Na dni jesiennych wino wyborne.
Wszystko dziś piękne było. Niech płoną
Rudoczerwone lasy wieczorne.

                                               Leopold Staff




List z jesieni
Czekam listu od ciebie… Tam Południa słońce
I morze mówi z tobą…U mnie długa słota,
Samotność, jesień, chmury i drzewa więdnące…
Dziś pogoda… lecz słońce chore – jak tęsknota…
Nim wyślesz, włóż list w trawę wonną albo w kwiaty,
Bo tu żadne nie kwitną już… Niech go przepoi
Spokój, woń słońca, szczęście twej bliży i szaty –
Albo go noś godzinę w fałdach sukni twojej …
A papier niechaj będzie niebieski…Bo może
Znów przyjdą chmury szare, smutne, znów na dworze
Słota łkać będzie, kiedy list przyjdzie od ciebie;
Skarżyć się będą drzewa, co więdną i mokną,
A ja, samotny, może znów będę przez okno
Patrzał za małym skrawkiem błękitu na niebie
                                                    
                                                Leopold Staff 





***(liściu...)

liściu
osłoń mnie zielenią
jestem jesienne nagie drzewo
z zimna drżę
wodo
napój mnie
jestem piaskiem
gorącej suchej pustyni
wiatr mnie przegarnia ręką
ogrzej mnie
ty który jesteś słońcem
przed którym stoję
ukryta w słowach jak w drzew cieniu
źródło bijące

                                                           Halina Poświatowska



_______________________


Od godziny 11:04 mamy już astronomiczną jesień :)
Pomimo tego, że bardzo lubię lato,ciepło i długie wieczory to jesień wyzwala we mnie zawsze romantyczną duszę - lubię delikatny zapach dymu unoszący się w powietrzu, grzyby pachnące ściółką leśną, feerię tycjanowskich rudości w parkach, jakiej pozazdrościć mogą palety największych mistrzów malarstwa. I ten cudowny szelest liści pod stopami. Lubię taki melancholijny, refleksyjny czas z nutką zadumy...
Oby tegoroczna jesień była taka jak dzisiejszy dzień - słoneczna, piękna, pełna barw - po prostu złota, polska jesień.

______________________