sobota, 19 lutego 2011
Wieczny wędrowiec
Nazwisko Węgra Sándora Márai przewija się coraz częściej na różnych blogach . Myślę, że pisarz ten jest stopniowo odkrywany przez polskich czytelników . I to bardzo dobrze, bo jest warty uwagi. Cieszę się również, że wydawnictwo „Czytelnik”, między innymi w swojej wspaniałej serii „Nike”, ciągle prezentuje nam te pozycje, które nie były jeszcze publikowane w Polsce.
„Pokój na Itace” idealnie wpisuje się w zamysł serii. Bo oto mamy tutaj modelowe dzieło nawiązujące bardzo mocno do mitu o Odyseuszu, do tej cudownej historii pozostawionej dla świata przez niewidomego wędrowca, pieśniarza, piewcę wspaniałych greckich mitów, herosów, bogiń i półbogów - Homera. I najlepszym tutaj słowem będzie chyba określenie, że utwór Marai „nawiązuje” do tego eposu, jest niejako dopowiedzeniem, rozwinięciem wątków z Odysei a jednocześnie własnym spojrzeniem pisarza na problemy tam opisane.
Każdy doskonale zna historię Odyseusza -Ulissesa – tego wiecznego wędrowca, tułacza, podróżnika. Jego dzieje od wieków pobudzają wyobraźnię artystów różnych epok. Z powodzeniem mógłby stać się patronem wszystkich tych, którym natura nie pozwala usiedzieć w miejscu, którzy szukają szczęścia w dalekich podróżach. Ale także wszystkich, którzy tak naprawdę nie znają swojego miejsca w życiu, nie potrafią określić siebie, ciągle poszukują, od czegoś uciekają . Oto jak określa Odyseusza Penelopa – „Mój mąż cudownie umiał odchodzić z domu. I zawsze wspaniale umiał powrócić. Tylko jednego nie umiał: pozostać… Takiego daru nie posiadał.”¹
W „Pokoju na Itace” aż gęsto od nawiązań nie tylko do epopei o Odysie. Mamy tu prawdziwą, grecką ucztę – mnóstwo nawiązań do mitologii, legend, pieśni. Autor swobodnie porusza się w tych obszarach, czasami wyciąga własne wnioski, dopowiada historie, swobodnie interpretuje fakty. Podejmuje odwieczny dylemat - o relacje człowiek – bogowie. Próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy w człowieku więcej pierwiastka boskiego, czy mimo wszystko na zawsze jest on ograniczony swoją przyziemną postacią.
Dzieło Sándora Márai powstało w roku 1952. Jak możemy dowiedzieć się z lektury życiorysu autora, przebywał on wtedy na emigracji. Uciekł z Węgier przed komunistyczną dyktaturą. Jak wiadomo, do ojczyzny już nigdy nie powrócił. I tutaj samo nasuwa się skojarzenie postaci Márai z Odyseuszem, mit nabiera wydźwięku ludzkiego, współczesnego - jak podobnie można interpretować tułaczkę starożytnego bohatera i emigracyjne losy pisarza. Mit wchodzi w życie, staje się rzeczywistością.
Sándor Márai i jego książki zawsze stawiają czytelnikowi wyzwanie. Wymagają skupienia, ciszy. Nie da czytać ich się w biegu. Wymuszają chwilę zadumy, refleksji. I to jest dla mnie takie cenne. Naprawdę warto propagować tego autora, poświęcić swój cenny czas temu pisarzowi, wielkiemu erudycie i indywidualiście.
¹ Sándor Márai "pokój na Itace", str 45
______________________
Wydawnictwo : Czytelnk
Seria: Nike
Data wydania: maj 2009
Moja ocena: 5/5
_______________________
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po Twojej recenzji książkę zapisuję na listę:). Chętnie przeczytam. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzytałam,
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł na opowiedzenie po raz kolejny tego mitu:).
A tego autora- bardzo cenię, także za postawę życiową.
Jakiś czas temu znalazłam dwie książeczki (używam tego słowa ze względu na urzekający format książek) tego autora w bibliotece, długo zastanawiałam się nad wypożyczeniem, gdyż wstyd przyznać, nie słyszałam wcześniej o autorze. Po przeczytaniu Twojej recenzji, jestem pewna, że na pewno warto zacząć przygodę z tym pisarzem :)
OdpowiedzUsuń