sobota, 9 kwietnia 2011

Psychodeliczna podróż z aniołem



  Ernesto Sábato znają wszyscy wielbiciele dwudziestowiecznej literatury krajów Ameryki Łacińskiej. Ten argentyński pisarz, eseista, pracownik naukowy, posiadający tytuł profesora fizyki opisywał siebie jako liberalistę, podczas gdy wielu ówczesnych pisarzy argentyńskich było socjalistami. Był zagorzałym wrogiem dyktatora Juana Perona i całego ustroju panującego w Argentynie końca lat 70.
Powieść „Abaddon – Anioł Zagłady” opublikował Sábato w 1974 roku, kiedy to nad Argentyną zawisała powoli złowieszcza, czarna chmura w postaci Perona i krwawych rządów junty, dlatego autor przeczuwał już wtedy, że należy uderzyć w apokaliptyczne tony.

Abaddon – opisany w Apokalipsie św. Jana w wizji piątej trąby anioł przepaści, który wyłania się z otchłani jako książę czeluści piekielnych. W okultyzmie jest to imię uosabiające sobą wszelkie zło, utożsamiany z aniołem śmierci Samaelem. W powieści Sabato jeden z bohaterów w pijanym widzie dostrzega takiego anioła z Apokalipsy, co jest utożsamiane i odczytywane jako zbliżanie się dni terroru, zagłady, niejako antycypowanie przez autora wydarzeń późniejszych, które faktycznie miały miejsce. 

 Powieść „Abaddon – Anioł Zagłady” to zamknięcie całego cyklu złożonego z „Tunelu” oraz „O bohaterach i grobach”. Oczywiście, może być czytana bez znajomości pozostałych dwóch tomów, ale niewątpliwie zapoznanie się z poprzednimi częściami przyczyni się do lepszego wniknięcia w historię, zwłaszcza odniesienia do pewnych osób,  zdarzeń, które powracają tutaj często. Nie mniej jednak – nic nie stanie się, jeśli sięgniemy po książkę bez wcześniejszego „podkładu” dzieł poprzednich. Tym bardziej, że ostatnia część trylogii zawiera w sobie tak wielkie pomieszanie gatunków, konwencji, elementy fantastyczne przenikają się z rzeczywistością, historia splata się z czasem teraźniejszym, bohaterowie nie pojawiają się w chronologicznej kolejności a sama książka przypomina bardziej luźny notatnik pisarza niż powieść. W owym „notatniku” zapisane jest mnóstwo faktów, ciekawostek, wspomnień autora, rozważań politycznych, wywiadów, dialogów oderwanych od treści a podejmujących najrozmaitsze tematy. Autor czerpał pełnymi garściami zarówno z bogatego dorobku literatury iberoamerykańskiej, z własnych doświadczeń oraz historycznych wydarzeń i politycznych kontekstów. To  wszystko sprawia, że bardzo bogata symbolika otwiera przed czytelnikiem wiele możliwości interpretacji, odczytywania, a także wielokrotnego powracania i odkrywania na nowo wybranych fragmentów. 

 Powieści Ernesto  Sábato mają swój specyficzny klimat - są zawsze złowieszcze, przepowiadają apokaliptyczne wydarzenia, a  ich karty zaludniają  pesymiści, cynicy, szaleńcy, osobowości neurotyczne. Proza  Sábato  jest trudna, wymagająca od czytelnika maksymalnego zaangażowania, zawsze pozostawiająca  swój wewnętrzny ślad. Myślę, że wielbicielom tego rodzaju literatury nie trzeba zbytnich słów zachęty, ale  nawet jeśli nie pociąga nas zbytnio ten gatunek, może warto skusić się czasami na taką psychodeliczną wędrówkę w głąb ludzkich myśli, wyobrażeń. Ja się skusiłam. I wyszłam bogatsza o nowe literackie doświadczenia.  

_____________________

Ernesto Sábato
"Abaddon - Anioł Zagłady"


____________________

9 komentarzy:

  1. Oj, zdecydowanie coś dla mnie:)). Już sobie zapisałam tytuł. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze się zastanawiam, ale jestem bardziej na tak niz na nie;D

    OdpowiedzUsuń
  3. mam wielkie postanowienie żeby poznać się lepiej z
    literaturą iberoamerykańską, tyle się nasłuchałam i naczytałam, że nie mogę przejść obok niej obojętnie. Sądzisz, że Ernesto Sábato będzie dobry na początek?

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Ala - jeśli rozpoczynasz swoją przygodę z lit. z tego zakątka świata polecam na początek coś "lżejszego" - Isabelle Allende, np "Dom duchów", "Córka fortuny".Jeśli chcesz poczuć prawdziwego "ducha" tej literatury to dobry będzie Luis Sepulveda - mnie bardzo podobała się "Podróż do świata na końcu świata" i "O starym człowieku, co czytał romanse". Albo Mario Vargas Llosa. Sábato jest raczej ciężki w odbiorze, co na sam początek może zniechęcić, ale jeśli zaczynać od tego autora, to tylko od "Tunelu". To takie moje skromne zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "(...)może warto skusić się czasami na taką psychodeliczną wędrówkę w głąb ludzkich myśli, wyobrażeń" - to zdanie przekonało mnie do sięgnięcia po recenzowaną przez Ciebie książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do lektury tej podchodzę z dystansem. Jest jedna rzecz, która mogłaby mnie skusić - jak piszesz,
    "powieści Ernesto Sábato mają swój specyficzny klimat", a na ich kartach spotkać można cyników, pesymistów i szaleńców -a tu już może być ciekawe. Może kiedyś sięgnę po recenzowaną i inne książki tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za pomoc, czytałam już "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" Llosy i bardzo mi się spodobała,a na półce czeka "Rozmowa w katedrze".
    Przeczytałam trochę recenzji i myślę, że w pierwszej kolejności sięgnę po "Podróż do świata na końcu świata". Jeszcze raz dzięki, na pewno zagłębię się bardziej w literaturę, o której tak pięknie piszesz! ;D Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Maya - bardzo się cieszę, że przekonałam :)

    ~Bellatriks - zachęcam, bo choć lektura wymagająca, to z pewnością ciekawa

    ~Ala - ależ nie ma z co ;)) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię czytać trylogie po kolei, nawet jeśli nie jest to konieczne, więc w tym przypadku też tak będzie. nie czytałam jeszcze żadnej książki Sabato i pora się z nim zmierzyć. :) Tym bardziej, że ostatnio mam potrzebę sięgnięcia po literaturę iberoamerykańską, bo moje zaległości sięgają chyba kilku lat.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie cenny i bardzo mile widziany, tak więc śmiało zapraszam do dzielenia się ze mną Waszymi myślami i odczuciami :)