„Rozbitkowie szukający ocalenia”, jak słusznie zauważono w notce od wydawcy, delikatnie wymyka się wszelkim próbom klasyfikacji i interpretacji. Jak bowiem opisać słowami, próbować wyjaśnić sens, a tym bardziej poddać ocenie książkę tak pełną wrażliwości, słów subtelnych, lirycznych, wyznań tak osobistych, szczerych, refleksyjnych. W której czasami pewien infantylizm zastosowanych środków wyrazu łączy się z naprawdę głębokimi metaforami.
Jest to opowieść o kobiecie w średnim wieku, plastyczce, której wielka wrażliwość nie pozwala na życie zgodne z oczekiwaniami społeczeństwa. Jest ona przykładem ludzi „niedostosowanych” do świata takiego, jakim jest, ale dostosowanych do takiego jakim powinien być. Ludzi samotnych w tłumie, wolących tworzyć sobie własne, bezpieczne terytoria, w których jednak także są samotni i wyobcowani. Dokucza je ciągły brak stabilizacji – bohaterka bezskutecznie próbuje realizować się w swoich pasjach: ”marzę o jakiejś pracowni, żeby w niej kontynuować różne dyscypliny twórcze; interesuje mnie grafika, malarstwo, tkanie gobelinów”. Z powodu tej „namiastki egzystencji bez określonego kształtu” i braku możliwości rozwinięcia skrzydeł popada w marazm i depresję. Próbuje wałczyć z tym uczuciem – „traktuję się jak małą dziewczynkę, której należy dać klapsa” a to z kolei prowadzi do wewnętrznego rozbicia i jeszcze większego zagubienia.
W opowieści pojawiają się częste reminiscencje dotyczące mężczyzn obecnych niegdyś w jej życiu, ciągłego poszukiwania tego prawdziwego uczucia, czasami może troszeczkę egzaltowanie wyrażane, ale mówiąc o miłości tak łatwo przecież jest popaść w górnolotne tony. A ta kobieta przede wszystkim pragnie kochać i być kochaną. W swoich rozważaniach często zatraca się, rozkrusza i gubi „poczucie własnych możliwości”. Rozsupłuje swoje problemy, bezustannie szuka środków wyrazu, nowych form artystycznych, nowego zajęcia – po to, aby zrealizować, wyrazić siebie . Autorka podzieliła książkę na dwie części – wymowa pierwszej jest pesymistyczna, można pokusić się o interpretację odnośnie do tytułu – ta część jest o rozbitkach, cześć druga o „szalupie ratunkowej”, którą tylko autorka owych wyznań jest w stanie dla siebie odszukać na morzu jej wzburzonych doznań. Dodam tylko, aby nie pozostawiać wrażenia całkowitej beznadziejności, że w bohaterce zajdą zmiany : „coś się we mnie zmieniło, coś zagrało nutą swobodną. Jeszcze nie wystartowałam w tej nowej formie osobowości, więc nie orientuję się, jaki przybierze kształt”…
Od pierwszych przeczytanych słów coś sprawiało, że lektury nie mogłam porzucić i odłożyć, pomimo ogromnego ładunku smutku i melancholii w niej zawartego. A sprawił to piękny, inteligentny styl tej powieści, pełen plastycznych porównań, słowa pełne wrażliwości, delikatności. Styl, który swoim sposobem wyrażania i pewną oszczędnością środków ekspresji czasami przypominał mi Françoise Sagan .
Do tego główna bohaterka jest wielbicielką książek, są one dla niej „filmem oglądanym duszą”, czytając w tramwaju potrafi przejechać trzy przystanki, nie mogłam więc jej nie polubić, a do tego jeszcze w narrację wplecione są tytuły książek, które bohaterka czyta, jest więc także okazja do poszerzenia swojej listy czytelniczej o kolejne pozycje. Ja w ten sposób wzbogaciłam ją m.in o postać Karla Bjarnhofa – uzdolnionego muzyka, który stracił wzrok - i jego książki „ Gasnące oczy” i „Łaskawe światło”.
„Rozbitkowie szukający ocalenia” to książka specyficzna i takiego także czytelnika zadowoli. Wrażliwego odbiorcę, który, podobnie jak bohaterka, w książkach „wyławia melodię słów w harmonijnych zestawieniach”.
_________________
Sabina Sikora
"Rozbitkowie szukający ocalenia"
Wydawnictwo Unia, Katowice, 2002 r. Str. 320
_________________
________________
Nemeni - ja już Fatum szukam po księgarniach, a ty tu jeszcze opisujesz kolejną piękną książkę. Wydaje mi się, że powinna mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ta specyficzna książka jednak trafi w mój gust, dlatego chętnie się o tym sama przekonam.
OdpowiedzUsuń~ Gosiu - :)
OdpowiedzUsuń~ cyrysia - jeśli lubisz takie książki to bardzo polecam!
Uwielbiam takie "delikatne" książki :-)
OdpowiedzUsuńNa pierwszy rzut oka (po Twojej recenzji) czuć, że to baardzo klimatyczna książka i jak piszesz-specyficzna. Bardzo sobie takie cenię...:)
OdpowiedzUsuń~Piotr - zatem ta powinna przypaść Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuń~Ewa - :)
Cóż z takimi książkami mam zawszę problem :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać o osobach nieprzystosowanych, zabłąkanych między dwoma wymiarami, wilkami stepowymi danych czasów, do momentu w którym wyczuwam w historii autentyzm ich charakteru.
Czuję jednak, że ta historia spełni moje oczekiwania :)
~ biedronko - to bardzo ważna rzecz - autentyzm. Bardzo cienka granica dzieli go od udawania, od pozerstwa... I tak sobie myślę, że autorka "Rozbitków" stworzyła swoją postać, główną bohaterkę, wiarygodną - na przykład ja jej uwierzyłam :) Ale sęk w tym, że każdy ma inny sposób postrzegania świata i dla kogoś postać ta, jej charakter, mogą być mało wiarygodne...
OdpowiedzUsuńGdyby nie twoja recenzja nigdy nie zwróciłabym uwagi na tę powieść (okładka w ogóle do mnie nie przemawia). A tak mam ogromną ochotę, aby ją przeczytać. Coś w Twoim opisie sugeruje mi, że polubię bohaterkę, a może nawet odnajdę w niej kawałeczek siebie.
OdpowiedzUsuń~Balbino - a ja dzięki Twojemu komentarzowi spojrzałam z ciekawości, kto też taki projektował okładkę i odkryłam, że jest to reprodukcja obrazu Sabiny Sikory - czyli autorki. Zupełnie jakoś nie zwróciłam wcześniej na to uwagi, a rzecz to ważna - wszak główna bohaterka książki to plastyczka - czyżby alter ego autorki ? "wujek google" nie chce pomóc mi w wyszukaniu jakichś info o autorce, z tyłu okładki także nie ma notki biogr. - bardzo tajemnicza pani ...
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno jest specyficzna i inna, ale myślę, że na plus i warto samemu się przekonać :)
OdpowiedzUsuń~Aneta - z pewnością warto :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w konkursie: http://zaczytanieblog.blogspot.com/2011/09/konkurs-22011.html
OdpowiedzUsuń